Moja Córka Matylda zamknęła się w swoim pokoju. Po jakichś piętnastu minutach, zaniepokojony brakiem jakichkolwiek odgłosów, poderwałem się z kanapy na której siedziałem i czytałem Bardzo Mądrą Książkę. Cisza w pokoju dziecięcym nigdy nie wróży niczego dobrego.
Matylda siedziała na swoim tapczaniku trzymając w objęciach Swojego Najlepszego Przyjaciela Elmo. Cała podłoga usłana była pluszowymi zabawkami. Było ich sporo, nawet więcej niż sporo.
– Córeczko, dlaczego tu jest taki bałagan? – Byłem oazą spokoju, ale już czułem ból w plecach związany z koniecznością umieszczenia tych wszystkich misiów, króliczków, piesków, lalek, pingwinów, sów, tygrysów na swoich ściśle przemyślanych przez Matyldę miejscach.
– Robimy z Elmo mamifestację – odrzekła rezolutnie, a Elmo tylko popatrzył na mnie i pokiwał głową.
– No dobrze, ale w jakim celu ta mamifestacja? – dziecka nie należy poprawiać, żeby nie zepsuć jego poczucia własnej wartości. Poza tym jakoś bardzo spodobała mi się nazwa mamifestacja. Ot tak jakoś bardziej pasująca do dzisiejszych czasów.
– Nie wiem. Elmo wie. – Złapała Elmiaka za szyję i rzuciła go na początek pluszowej mamifestacji. Ten drań łypnął na mnie znacząco i przyjął wodzowską pozycję.
– Ale dlaczego musiałaś powyciągać wszystkie zabawki? Jest ich chyba ze dwadzieścia.
– Elmo mówi, że tsystadzieści. – Matylda popatrzyła na Elmo, on na nią. Przysiągłbym, że się bezczelnie ze mnie podśmiewa.
– No to może policzymy je razem? – Pogratulowałem sobie w duchu za twórcze i edukacyjne wykorzystanie sytuacji.
Matylda ucieszona zeskoczyła z tapczaniku i przydeptując rozmaite włochate łapki zaczęła liczyć.
– jeden, dwa, tsy, ctery, pięć, siedem, dziewięć, dziesięć, dwanascie, osiem, jedenascie…
– Córeczko, nie tak. Skup się. Przecież uczyłem ciebie… – Matylda ani myślała słuchać. – sesnaście, dwadziescia – wyrzucała z siebie z szybkością błyskawicy – cterdziesci, dwanascie, siedem, tsystadzieści – z tryumfem uniosła ostatniego pluszaka, niegdyś białoczarnego pingwina.
– Widzis, Elmo miał rację.
Pokiwałem tylko głową i wycofałem się do salonu. Byłem pewien, że ten skurczybyk Elmo śmiał się za moimi plecami.
Włączyłem telewizor. Właśnie leciały wiadomości.
Dzieci wiedzą więcej niż nam się wydaje, a rozumieją na pewno więcej niż dorośli. 😉