Odcinek V

Podróż autobusem chyba przespałem, bo nic z niej nie pamiętam. W biurze byłem trzy po dziewiątej, co skrupulatnie odnotowała moja karta. Nowy dzień, nowe wyzwania. To znaczy „jak nie dać się trafić w dniu powszednim biurowym”. Amen.

Marta i Marta już były w pokoju. Na widok moich z lekka podkrążonych oczu zaczęły, oczywiście radośnie, szczebiotać coś o upojnej nocy i temu podobne. Ich natrętne dywagacje przerwałem krótko mówiąc, że wczoraj do późna oglądałem pornole. Zamilkły od razu, trochę zawstydzone.

W Wodopoju było kilka osób. I była tam Zuzka. Mrugnęła do mnie, chyba zalotnie i powiedziała bezgłośnie – „po pracy”. Nikt tego nie zauważył bo wszyscy usiłowali dopchać się do ekspresu. Ja też, ale zdążyłem kiwnąć potakująco głową.

Komputer znowu opierdolił mnie, że go źle wyłączyłem i jak co dzień zignorowałem jego monity. Nie mogłem się skupić na pracy, bo cały czas myślałem o tym spotkaniu z Zuzką. Nie musiałem się skupiać, bo już w Wodopoju usłyszałem że dzisiaj nie ma ani SM ani SW. Pojechali pilnować porządku w naszym firmowym kompleksie wypoczynkowym. Bo od niedawna taki mieliśmy. My mówiliśmy na to „Karaiby” bo mieścił się on w Krajbach Małych gdzieś na Mazurach. To taki niedawny nabytek naszej firmy, częściowo sfinansowany z pieniędzy państwowych. Z budżetu MKiDN, które jak widać finansowało nie tylko Świątynię Opatrzności Bożej. Darek dzisiaj wziął urlop na żądanie, co mi pasowało bo nie miałem ochoty przed spotkaniem z Zuzką ćwiczyć tematów zespołu d/s śmierci Pepe. Powałęsałem się po biurze udając, że włóczę się z powodu braku roboty. W firmie panował nastrój rozprzężenia. Każdy robił to na co miał ochotę. Porozmawiałem przez chwilę z Dagą. Tak, żeby wybadać co robiła w nocy z niedzieli na poniedziałek. Nie wiem na co liczyłem. Przecież nawet gdyby była z Pepe, to by mi o tym nie powiedziała. Usłyszałem tylko, żebym nie wtrącał się w jej sprawy intymne. Te baby to mają jakiś bałagan na strychu. Ja się pytam co ona robiła w nocy z niedzieli na poniedziałek, a ona mi tu z życiem intymnym wyjeżdża. Ale miałem jakąś informację. Była z jakimś facetem. I nie sądzę, że mógłby to być Pepe. Temu wszystkiemu przysłuchiwała się Zuzka. Nie byłem twardy i tylko raz nie spojrzałem na jej nogi w czarnych rajstopach tylko dlatego, że akurat zagapiłem się na jej dekolt.

Kama nie zaszczyciła mnie ani jednym zdaniem. Wisiała na telefonie konferując z jakimś osobnikiem płci męskiej, jak wywnioskowałem, na temat wyjazdu na Dominikanę wraz z jej synkiem Piotrusiem. Chyba nie wszystko przebiegało po jej myśli, bo w końcu trzasnęła słuchawką, przewróciła stronę w kalendarzu leżącym na jej biurku i wybrała następny numer. Tu dyskusja miała temat „weekend zakupowy w Paryżu” i sądząc po jej minie udało jej się doprowadzić do szczęśliwego finału. Musiała użyć co prawda jednego z wyświechtanych damskich wabików typu „nie będę zdejmować pończoch i szpilek przez całą noc”, ale użyła go tylko raz i wystarczyło. Na mnie nie zwracała uwagi. Nie istniałem w jej świecie parysko-dominikańskim, machała na mnie tylko ręką opędzając się jak od uprzykrzonej muchy. Ja zaś mimo moich wysiłków widziałem ją siedzącą za biurkiem ubraną tylko w pończochy i szpilki. Ładny widok, lecz nic nie wnoszący w temacie Pepe. Dałem spokój i przebąblowałem resztę dnia marząc o weekendzie w Paryżu z Zuzką ubraną tylko w pończochy i szpilki.

Marta i Marta szalały po internecie i wybrały sobie chyba buty na każdy miesiąc w roku. Słyszałem też coś o torebkach. Ja zająłem się z nudów guglowaniem wszystkiego, co dotyczy Pepe. Wyguglałem jego profil na fejsie i na Golden Line. Z Golden Line wynikało, że Pepe skończył Akademię Sztuk Pięknych w dziedzinie malarstwa i grafiki. Nawet go o to nie podejrzewałem. Pewnie dlatego tak rwał te laski. Na malowanie aktów. Ciekawe, chciałbym znaleźć teczkę z jego rysunkami. Zobaczyć te kobiety w aktach – za to nie da się zapłacić nawet kartą Visa. Poszperałem z nadzieją, że otworzy mi się gdzieś jego portfolio, ale nic nie znalazłem. Musiał hołdować analogowym zasadom i trzymał rysunki w zwykłej, papierowej teczce. Ciekawe jak się dowiedzieć, czy rzeczywiście je wszystkie rysował. Postanowiłem uderzyć do Kamy. Zdybałem ją w Wodopoju.

– Kama. Nawet nie wiedziałem, że z Pepe był taki zdolny plastyk – rzuciłem tak na rybkę, czekając czy będzie jakiś odzew.

– No – odpowiedziała Kama zajęta nalewaniem kawy do kubka z serduszkiem. Przez chwilę podziwiałem jej ponętnie nachylone ciało.

– To znaczy był czy nie? – sprecyzowałem.

– Był. – odwróciła się do mnie. Widok z przodu był również ciekawy.

– Widziałaś jego rysunki?

– Widziałam. – Przez chwilę na jej twarzy pojawił się wyraz rozmarzenia.

– Co rysował?

– A wszystko.

– A co najbardziej lubił rysować?

– Mnie. – Teraz rozmarzenie było jeszcze bardziej widoczne.

– Jak to, ciebie? – zapytałem, ale doskonale wiedziałem o co chodzi.

– No mnie. Nagą. – przeciągnęła się lubieżnie i westchnęła – Miał talent.

– Tylko twoje akty rysował?

– Jak byliśmy razem to tylko moje. Ale w jego pracowni widziałam wiele szkiców. Nie wszystkie modelki znałam.

– Ale jakieś rozpoznałaś.

– Jakieś tak.

– Znam je?

– Michał. Coś ty taki dociekliwy? Pepe nie żyje a ja z nim skończyłam. To wszystko było tak dawno.

Sądząc po wyrazie jej twarzy właśnie powróciła z romantycznej przeszłości do rzeczowej teraźniejszości.

– Tak tylko pytam. Z ciekawości. Wystawiał gdzieś swoje prace?

– Nic mi o tym nie wiadomo. Mówił zawsze, że rysuje do szuflady. I że kiedyś nadejdzie taki dzień, że zrobi wystawę wszystkich swoich prac, ale dopiero wtedy gdy opuści go związek emocjonalny z nimi. – Zastanowiła się – Wiesz, sądzę że Pepe był dziwny. Dopiero teraz zaczynam to sobie uświadamiać. Ale rysował pięknie. – Znowu te maślane oczy.

– Co to znaczy?

– Wiesz, na jego rysunkach zawsze wyglądałam tak jak chciałam wyglądać. Mimo, że nie upiększał ciała powodował, że na rysunku wyglądało ono tak jak sobie chciałam je wyobrażać a nie tak jak pokazywało je bezwzględne lustro. Nawet obwisłe cycki, mimo że rysował je tak jak wyglądały, wydawały się stromymi górami nie do zdobycia. Ale ty tego nigdy nie zrozumiesz.

– Pewnie nie, bo mnie Pepe nie rysował.

– Żałuj.

– Masz jego jakieś rysunki?

– Tylko jeden. I na pewno ci nie pokażę. – Znowu westchnęła i poszła do pokoju wzdychając jeszcze parę razy po drodze.

No to miałem już jakiś punkt zaczepienia. Nie wiem czego, ale na razie musiało mi to wystarczyć. Dyskretne rozmowy doprowadziły mnie do zdobycia informacji, że każda z byłych Pepe pozowała mu do aktów i że każda z nich posiadała tylko jeden obrazek rysowany jego ręką. Ciekawe. Może to jakaś prawidłowość która doprowadzi mnie do mordercy?

Zegarek pokazywał dopiero trzynastą. Jeszcze cztery godziny. Cztery godziny pracy i cztery godziny do spotkania z Zuzką. Znowu dopadłem komputera. Może wujaszek Google jeszcze podsunie mi jakieś rozwiązania.

Nie był łaskawy i nie podsunął mimo że guglowałem cztery godziny. W międzyczasie byłem kilka razy w Wodopoju i wypytywałem kogo się da o talenty plastyczne Pepe. Wniosek był jeden. Pepe swoje talenty ujawniał tylko kobietom z którymi sypiał. Tylko je rysował i tylko nago. I zostawiał im tylko po jednym rysunku. Ciekawy byłem, jak wygląda prywatne archiwum Pepe? Tam musiały być niezłe scenki. Niestety, nie za wszystko można było zapłacić karta Visa. Czas pracy minął, wyłączyłem komputer i pogalopowałem jak dziarski ogier do Działu Obsługi Członków. Marta i Marta wymieniły tylko między sobą obleśne uśmieszki.

Ciąg dalszy nastąpi

2 komentarze do “Odcinek V”

Dodaj komentarz

Kontakt