Zgubny nawyk Jakuba

Gdy Kuba wysuwał lewą nogę do przodu jego prawa od razu chciała być pierwsza i energicznie wysuwała się przed tę lewą. Lewa nie była dłużna i przeganiała natychmiast prawą, na co ta odpowiadała tym samym. Nogi cały czas walczyły ze sobą, a jako że Kuba był mocno do nich przywiązany, nie zostawiał ich samych tylko podążał za nimi. To znaczy pozostała część Kuby za nimi podążała.

Nogi doprowadzały go do szaleństwa i do miejsc ładnych, brzydkich i takich sobie. Kiedyś doprowadziły go do baru „Pokusa”. Bar był długi i w czasie pojedynku obu nóg zdążył zamówić u barmana piwo w plastikowym kubku. Pił już po drodze na stację PKP gdzie nogi, ciągle kłócące się o pierwszeństwo, zaniosły resztę Kuby pijącego piwo z plastikowego kubka do właśnie odjeżdżającego ekspresu do Krakowa. Nogi dalej kontynuowały swój wyścig, piwo się skończyło i powoli kończył się też ekspres. Kuba zastanawiał się co będzie jak skończy się definitywnie. Na szczęście zatrzymali się we Włoszczowej, więc nogi z miejsca pogoniły na wybrukowany kostką peron zabierając ze sobą Kubę. Nie protestował, bo nigdy nie był we Włoszczowej. Nogi nadal walczyły o palmę pierwszeństwa i to tak energicznie, że Kuba powoli zaczynał tracić oddech. Usiłował nimi kierować, ale wpływ na nie miał niewielki. Pot zalewał mu oczy więc nawet nie zauważył, że nagle znalazł się na środku drogi krajowej. Ostatnie co zobaczył to maska wielkiego samochodu. Potem zapadła ciemność.

Przy szpitalnym łóżku radośnie, acz cichutko popiskiwały różne urządzenia. Na metalowym taborecie siedział starszy mężczyzna w białym kitlu.

– Mam złe wiadomości. Wypadek był ciężki. Robiliśmy co się dało ale nie wszystko dało się uratować. Niestety, pewne części ciała musieliśmy amputować.

Z pod białej, szpitalnej kołdry wysunęły się oklejone plastrami i bandażami nogi Jakubowe.

– A buty? Buty? – zapytała lewa.

– I skarpetki – dodała prawa.

– Są. Proszę się nie niepokoić. – Starszy mężczyzna westchnął i wstał z taboretu – odbierzecie je jak będziecie wychodzić ze szpitala.

– Acha – odpowiedziały nogi i spokojnie zasnęły.

Kontakt